Przedruk artykułu z TYGODNIKA PORADNIKA ROLNICZEGO
Artykuł ukazał się w nr 31 -32 5 – 12 Sierpień 2018
Jak ważna jest ciągłość produkcji białego surowca w gospodarstwie mlecznym nie trzeba uświadamiać żadnego rolnika. Na własnej skórze przekonał się o tym Jan Koryś z miejscowości Stryj, który 6 lutego br. w wyniku pożaru stracił 83 sztuki bydła, w tym wszystkie krowy.
Straty materialne jak ocenia rolnik, sięgnęły 2 mln złotych, bo oprócz wysokowydajnych krów i młodzieży hodowlanej spłonęło ocieplenie i poszycie dachu nowoczesnej obory wraz ze świetlikiem kalenicowym i wentylatorami, doszczętnemu zniszczeniu uległ robot udojowy GEA i robot do podgarniania pasz, ucierpiała również hala udojowa. Ubezpieczyciel uznał szkody na 204 tys. zł, a więc stanowią zaledwie 10% faktycznych strat, ponieważ ubezpieczenie obejmowało tylko budynek bez wyposażenia i bez zwierząt. Każdy wiedział, że tu liczy się czas. Aby gospodarstwo mogło się dźwignąć potrzebna była natychmiastowa pomoc, która umożliwiałaby powrót do produkcji mleka.
Powstał zatem bardzo szybko, w celu przeprowadzenia zbiórki, Komitet społeczny ,,Rolnicy Rolnikom”. Na ten pomysł wpadł Zenon Więk – wiceprezes Spółdzielni Mleczarskiej w Rykach, gdzie poszkodowany hodowca odstawiał mleko. Wszystko odbyło się przy współpracy z prawnikiem, aby nie było żadnych niedociągnięć formalnych. W skład komitetu weszli hodowcy: Grzegorz Kocielnik, Henryk Domański i Leszek Kajda. Powstało konto, a cała mleczarska Polska nie pozostała obojętna na krzywdę rolnika, wręcz przeciwnie, on sam nie spodziewał się aż tak dużego odzewu. Napływały kwoty ze spółdzielni mleczarskich jak np. MSM Mońki, SM Ryki, OSM Piaski i OSM Sierpc, a także ze wszystkich powiatowych kół Mazowieckiego Związku Hodowców i Producentów Mleka, w których prezes związku Waldemar Plantowski apelował o wsparcie Jana Korysia. Również sama PFHBiPM nie pozostała obojętna na los rolnika odstępując od pobierania opłat za ocenę użytkowności mlecznej na czas nieokreślony. Z kolei firma Saatbau Polska podarowała hodowcy materiał siewny na obsianie 30 ha kukurydzą.
– Dzięki ,,Tygodnikowi Poradnikowi Rolniczemu” o mojej tragedii dowiedziała się cała rolnicza Polska. Wypłaty dopływały ze wszystkich województw od najmniejszych kwot od emerytek po zupełnie duże od firm i dobrych gospodarzy, ale wszystkie liczą się tak samo, a nawet tak zwany wdowi grosz jeszcze bardziej. Za ten ludzki odruch pomocy serdecznie dziękuję. To właśnie dzięki temu wsparciu w krótkim czasie zakupiliśmy krowy i jałówki cielne, które pozwoliły wrócić do produkcji mleka. Bo ubezpieczyciel zadziałał znacznie wolniej, on dopiero szacował straty, a tu już były konkretne pieniądze na zakup bydła – wyznał z dużymi emocjami Jan Koryś.
Grzegorz Kocielnik z Komitetu ,,Rolnicy Rolnikom” potwierdził, że całość zebranych środków opiewających na sumę 234 890,50 zł przeznaczono na zakup dwóch transportów krów i jałówek. Pierwszy transport 23 krów i 12 jałówek cielnych zakupiono w dużym gospodarstwie w Zagrodnie (dolnośląskie), a drugi za pośrednictwem firmy Konrad w Holandii.
– Już od 20 dniach od pożaru wróciliśmy do produkcji mleka. Sam byłem zaskoczony, że tak szybko. Mało tego, obecnie doimy więcej niż w dzień przed pożarem. Bardzo wydajne okazały się krowy z Zagrodna, mają dobre pochodzenie – powiedział Jan Koryś.
W odbudowie obory pomogli znajomi i sąsiedzi w czynie społecznym nie oczekując żadnej zapłaty. Sołtys wsi Stryj Karolina Kucharczyk, przeprowadziła zbiórkę. Starsza sąsiadka Janina Mróz, która nie mogła pracować, piekła ciasto i przynosiła je częstując remontujących oborę. Podczas remontu wypadkowi uległ kolega rolnika Bogdan Głodek, który spadł z wysokości 5 m. Na szczęście, w co trudno uwierzyć, nie odniósł żadnych poważniejszych obrażeń. – Dzięki Bogu jest zdrowy, bardziej przeżyłem jego wypadek niż pożar – wyznał Jan Koryś.
Już na drugi dzień po pożarze do rolnika przyjechał Tomasz Borkowski z Nutreny zobowiązując się do nieodpłatnego przekazania 3 ton paszy każdego miesiąca przez pół roku. Jako drudzy zjawili się przedstawiciele Klubu Krasula oraz inni rolnicy z pierwszymi formami wsparcia. Andrzej Cebula po zakończonym remoncie wymył i wybielił oborę i jeszcze przekazał datek. Mobilizacja do pomocy okolicznej ludności była tak duża, że jeszcze nie można było remontować obory, bo likwidator jeszcze nie zakończył prac, a oni już czekali by ruszyć z naprawą.
Po przywróceniu do użytku budynku trzeba było jeszcze halę udojową typu autotandem. Szybkiej i sprawnej naprawy oraz powiększenia hali z 4 do 5 stanowisk podjęła się firma Mleko-System z Parczewa Wiesława Kozaka.
– Do tej pory firma z Parczewa nie wystawiła żadnej faktury i nie wzięła ode mnie nawet złotówki za usługę. Niestety, robot udojowy był do wyrzucenia i zakupiliśmy nowy również jak ten poprzedni z firmy GEA, która udzieliła nam aż 40-procentowego rabatu na ten sprzęt. Sfinansowaliśmy go z kredytu – oznajmił poszkodowany hodowca, który wrócił do doju jak sam mówi kompromisowego, a więc prowadzonego na dojarni oraz w robocie. Uznaje to za najlepsze rozwiązanie, gdyż uważa, że część krów nie nadaje się do doju automatycznego nie tylko ze względu na nieodpowiednią budowę wymienia, temperament lub strach przed robotem, co uwidacznia się zwłaszcza u świeżo wycielonych pierwiastek.
Dziś już na spokojnie Jan Koryś wspomina, że pożar powstał koło stacji ładowania robota do podgarniania pasz, on sam był na miejscu i widział to zajście. Ogień w pierwszej kolejności ogarnął słomę pełniącą rolę ściółki. Gdy gospodarz zaalarmował domowników i wszyscy przybiegli to już palił się dach. Po tym dramatycznym zdarzeniu rolnik postanowił objąć ubezpieczeniem już nie tylko budynek, ale również wyposażenie i zwierzęta.
– Mój przykład pokazuje, że Polska mimo wszystko nie jest podzielona, a w ciężkich chwilach potrafimy się wspierać – zakończył Jan Koryś.
Andrzej Rutkowski
Krzysztof Wróblewski